No, ciekawy artykuł, i pozwolę się odnieść do niego na podstawie gier, w które grałem.
Jak wiecie po ostatnich moich recenzjach, grałem w Alter A.I.L.A. i jej remake o podtytule Genesis. W oryginalnej grze było dwóch jegomości - Yellow oraz Red (w remake'u dostali imiona odpowiednio Scott i Dread). Ten pierwszy to narwaniec, któremu czasem puszczą nerwy i sypnie od czasu do czasu "fuckiem" lub jego odmianami. Red natomiast to wielki, napakowany murzyn bez skrupułów, używający wcześniej wspomnianego słowa jako interpunkcji i nie stroniącego od obscenicznych gróźb jak na przykład: "rozwalę ci łeb i naszczam do czaszki" (!). Może powiecie że wulgarność Reda jest przerysowana i tym samym śmieszna, ale według mnie to idealnie pasuje do jego osobowości kompletnego potwora bez ani krzty moralności. I jako że wczułem się w grę, to bałem się go jako wroga, a kiedy miałem go w drużynie podczas jednej ze ścieżek fabularnych, czułem się wprost zniesmaczony mając wulgarną stertę czarnych mięśni za kompana.
Gdy na początku 2010 roku pobrałem demo Genesis, byłem podekscytowany, no i było czym, pisałem zresztą w ostatniej recenzji. Pomijając mechanikę, oprawę i ogólne wykonanie (które stoją na najwyższym poziomie), w oczy rzuciło mi się, że dwójka wymienionych postaci została bardzo stonowana. W całej grze Scott powiedział dwa czy trzy razy słowo "shit", a Dread, pomimo bycia groźnym czarnoskórym zwyrodnialcem tak jak w oryginalnej grze, ani razu nie wypowiadał się wulgarnie, jeśli w ogóle się wypowiadał, bo przez większość gry milczał. W moim odczuciu ta postać została w remake'u "wykastrowana" - nie miałem tych samych odczuć co poprzednio, pomimo tego że inne postacie opisywały go jako bezwzględnego kryminalistę. Dziwne, bo NeoK, jako twórca darmowej gry, nie jest ograniczany przez jakieś ESRB czy PEGI, które mogłyby przyłożyć grze łatkę "+18" lub "AO", a i tak zdecydował się na ugrzecznienie postaci którym do grzeczności było daleko.
Jest też i na naszym podwórku gra, która w dość naturalny sposób używa tego typu słownictwa, a ściślej jest to Gromada. Bohater, jego ewentualni towarzysze czy mieszkańcy tytułowych gromad, jak coś "pójdzie nie tak", nie stronią od lżejszych czy gorszych wulgaryzmów. Wpływało to na wiarygodność postaci i NPC, czuć było realizm, pomimo tego że to gra sci-fi. Właściwie, to ktoś by się spodziewał tekstów jak z opery z ust mieszkańca postapokaliptycznej kolonii? No nie, raczej stek kolokwializmów, dosolony starą, polską, ku... rtyzaną. Co bardziej kreatywni wymyślali też przekleństwa na potrzeby uniwersum własnej gry. W świecie The Way nikt nie obrzuca się "fuck you", lecz "burn you". Gracza to nie urazi, ale NPC w grze mogą się zachować różnie na takie zmyślone zwroty.
No i na koniec - każdy kto słyszy o wulgaryzmach w grach z RM ma zapewne na myśli takie "hity" jak Wino Adventure, Dirty Rapeing Shit czy w końcu Szajbę. Tu niecenzuralny język raczej stanowi źródło humoru niskich lotów, bo ciężko brać na serio postacie które ni stąd, ni z owąd, totalnie dla hecy używają słów na 'k', 'ch', 'p', albo sypią wulgarnymi opisami (głównie czynności uhh... damsko-męskich). Sam niestety robiąc swoją pierwszą grę tak robiłem, zwłaszcza że u szczytu popularności był serial telewizyjny Włatcy Móch (zaś niedługo potem - Kapitan Bomba) i wstydzę się tego, że ta gra poszła w internet, a ja pewny siebie ją zachwalałem! Całe szczęście nigdzie nie można znaleźć tego żenującego, tfu, demka, i mam nadzieję, że Jazzwhisky i inni o tym zapomnieli
