Hmm, trudne pytanie. Trudne, bo można je interpretować dwojako - dosłownie, o najlepszego erpega albo o naszego ulubionego - co nie zawsze oznacza to samo. Najlepiej zrealizowaną grą rpg jest chyba (moim zdaniem oczywiście) Chrono Trigger/Wiedźmin 3/The Darkest Dungeon. Dlaczego 3? CT jest idealny dla miłośników jRPG (liniowa, acz skomplikowana, interesująca i dobrze poprowadzona historia, kultowa stylistyka i trudni bossowie), W3 - dla fanów cRPG (otwarty świat, interesujące mechaniki walki, nasze decyzje mają realny wpływ na rozwój wydarzeń, oryginalny świat przedstawiony), a DD - dla tych, którzy poszukują w grach mechanik i dowolności papierowych sesji rpg i/lub lubują się w wyśrubowanym poziomie trudności (plus interesująca mechanika, oprawa audiowizualna i wymagający bossowie). Jak się nad tym zastanowić, to wszystkie tytuły mają w sobie naprawdę dużo wspólnego - oczywiście każdy realizuje to w inny sposób i nie wszystkie gry dotrą do każdego.
Jeśli natomiast mówimy o moich ulubionych erpegach - cóż... Uwielbiam Breath of Fire II i Lufia: the ruins of lore. Większość zamiłowania wiąże się z jakże potężną siłą nostalgii (były to pierwsze rpg w które grałem, nawet angielskiego dobrze nie znałem
), jednak to chyba nie wszystko. BoFII opowiada naprawdę interesującą historię, w czasie jej wydania raczej niespotykaną, dużo bohaterów, każdy z innym zestawem umiejętności (herosów można łączyć też z szamanami odnajdywanymi w grze, co zmienia ich wygląd + statystyki i umiejętność specjalną), ciesząca oko grafika i muzyka (mimo, że dość repetytywna), trudne walki, lokacje są różnorodne i gra jest naprawdę długa. Co więc zawiniło? Przede wszystkim tłumaczenie, które nie pozbawiało grywalności, ale banalizowało niektóre rzeczy, ugrzeczniało lub po prostu zmieniało nazwy bez żadnego powodu (nie mówiąc o błędach typu zamienione tak/nie w kilku pytaniach). W przypadku LtRoL także mamy do czynienia z długą przygodą (20h co najmniej), charakterystycznymi lokacjami, no i tu zaczyna robić się ciekawie, bo klasy postaci sami sobie wybieramy w trakcie gry (można zmieniać (nawet powiedziałbym, że trzeba)), a poza tym oryginalny system pozwala nam złapać, wyposażyć, trenować, wykorzystać w walce i ewoluować potwory, które spotykamy po drodze - wszystkie, co do jednego (może z wyjątkiem wrogich żołnierzy i bossów). Poza tym mamy do dyspozycji 60-poziomowy bonusowy loch, operujący na zasadzie rogue-lików. Co zawiodło? Trochę wszystko. Gdyby twórcy dostali pół roku więcej, to mogę się założyć, że gra byłaby stawiana na równi z Golden Sunem. To niedopracowanie widać gołym okiem. Dziwne blokowanie w niektórych miejscach, większość umiejętności bezużytecznych, większość potworów również, widać porzucone pomysły (niedokończone side-questy), multum przedmiotów różniących się jedynie numerkami, a do niektórych lokacji docieramy kilkakrotnie - i nie, nie zmieniają się (tylko przeciwnicy są silniejsi - i to nie zawsze). A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie potrafię się wyleczyć z tej trudnej miłości - chyba podświadomie widzę tą grę taką jaką miała być, a nie taką, jaką jest. Mam takie marzenie, że kiedyś Lufia tRoL doczeka się remasteru, ze wszystkim tym co zostało ucięte i paroma ulepszeniami, ale to jak pokój na świecie - można o tym marzyć, bo raczej nigdy się nie zdarzy.
Miał być krótki post, ale się rozpisałem - mam nadzieję, że chociaż ktoś to przeczyta