Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Jeżeli piszesz, malujesz, rysujesz, komponujesz... Podziel się tym z nami!
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Witcherek01
Posty: 102
Rejestracja: 24 kwie 2018, 19:22
Lokalizacja: Nie zapraszam
Kontakt:

Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Witcherek01 »

Cześć wszystkim! Chcę wam zaprezentować opowieść którą od kilku miesięcy piszę na Wattpadzie, na razie mam z 6 - 7 rozdziałów. Jeśli się przyjmie to będę je wrzucał.
Opowieść opowiada o trzydziestoletnim Brandenie. (Tak, wiem, taki sam jest w mojej grze w produkcji - Gothic, Cena Wojny) Branden jest świetnym wojownikiem, który szukał spokoju i osiadł na wyspie. Resztę opisze Wstęp i kolejne rozdziały.


Wstęp:

Czym jest wojna? Złym czasem, dla prostych ludzi jest koszmarem, dla najemników? Okazją do dużego zarobku. Dla żołnierzy walczących w imię króla...? Króla? No właśnie, czym jest wojna dla króla? Testem inteligencji i sprytu, partią w szachy.

Kontynent Regeny... Jeden z wielu na tym świecie, będący domem elfów, ludzi i kilku innych ras...

Ludzie. Bratobójcza rasa, podzielona na oddzielne frakcje walczące o władzę... Na Regenie są cztery ich królestwa: Królestwo Fartegów, największe ze wszystkich, Królestwo Urpatów, ludzi nakładających ponad wszystko na władzę, Królestwo Tegrończyków, najmniejsze z nich oraz Królestwo Mavitów, graniczące z lasami elfów...

Są jeszcze orkowie, zajmujący Góry Kamienne i znajdujace się za nimi rozległe równiny...
Orkowie od lat żyli w odosobnieniu, są rasą żądną krwi i cierpienia... Zawsze kiedy trwa wojna ci wychodzą za gór by wykorzystać to do zniszczenia wszystkich innych ras...

Największym zagrożeniem okaże się jednak kto inny, a powstrzymać go może tylko jeden... Wojownik.
Ostatnio zmieniony 06 sty 2019, 01:42 przez Witcherek01, łącznie zmieniany 1 raz.
"Jak ma się cel to można zdziałać cuda" - Witcherek01, Życie.
Awatar użytkownika
Witcherek01
Posty: 102
Rejestracja: 24 kwie 2018, 19:22
Lokalizacja: Nie zapraszam
Kontakt:

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Witcherek01 »

Rozdział I - Przybysze:

Wyspa Mailford, na północ od Regeny, mieszkają na niej ludzie w swej małej wsi umiejscowionej na wzgórzu. Zajmują się oni uprawą roli i sadownictwem, nikt do nich nie przybywa, nigdy nie wiedzą co dzieje się na Regenie... Dziś jednak było inaczej, ktoś do nich przybył...

-Branden, wstawaj. - Mężczyzna z wąsem stanął przed drzwiami małej chaty. Chata sprawiała wrażenie pustej, w rogu łóżko, przy ścianie mały stół i stołek przy nim.
-Dar...? O co chodzi? - Spytał siedzący na stołku, który miał krótki zarost i długie ciemne włosy.
-Ludzie... Uzbrojeni ludzie przyszli, z Urfarem gadają. - Odpowiedział ze strachem.
-Przypłynęli tu?
-No z lasu raczej nie wyszli, coś czuję że będziesz potrzebny. Weź ten miecz i chodź.
Wstał, rozejrzał się, o ścianę oparty był długi miecz, podszedł i przypiął go do pasa, ruszył wraz z wąsatym mężczyzną o imieniu Dar do centrum wsi.

Wieś była bardzo rozbudowana, na początku zajmowała tylko wzgórze. Później gdy powstało zapotrzebowanie na więcej miejsca została rozszerzona na rozległe tereny wokół wzgórza.  Tym samym część na wzgórzu stała się centrum. Chata Brandena była na obrzeżach, droga obok niej prowadziła na wybrzeże rybackie.

Na miejscu spostrzegł kilku ludzi stojących przed domem starosty Urfara. Każdy na piersi nosił herb z głową konia na żółto-zielonym tle.
Każdy z mieczem przy pasie. Jeden, najwyższy drągal miał go na plecach.
-Co się dzieje? - Spytał podchodząc Branden.
-Zabieramy was. - Odpowiedział drągal.
-Jak to, zabieracie?
-A tak! Chłopów bierzemy, do walki zdolnych! Wojna trwa, żołnierzy nasz król potrzebuje. - Wyjaśnił drągal.
-Z jakiego wy królestwa? - Spytał Urfar, starosta stojący na kamiennych schodkach do drzwi od jego domu.
-My Mavici! - Odpowiedział jeden dość chuderlawy żołnierz.
-Dość gadania! Idźże chłopów przywołaj! No szybko! - Nakazał staroście. Ten ruszył. Zatrzymał go jednak gestem Branden. - Nikt nikogo nie będzie zabierał! Nie będziemy uczestniczyć w tej wojnie, nie macie tu czego szukać, jasne?
-Myślisz że się ciebie boję? Takich jak ty zgniatam jak robaki! - Drągal wyjął miecz za pleców. - Nikt nigdy mi się nie sprzeciwił! - Wolnym krokiem ruszył do ataku.

Branden był na to gotowy, szybkim ruchem wyjął miecz i rozciął brzuch drągalowi. Ten upadł na kolana.
Trzymał dłonie na ranie próbując zatamować krwawienie. Reszta żołnierzy wyjęła miecze i otoczyła Brandena.
-T... Ty! Zapła... Zapłacisz mi za to! - Splunął krwią. - Bra... Brać go!

Rzucili się, Branden odskoczył i podciął jednemu czubkiem miecza gardło, zostało ich dwóch. Sparował ich cięcia i szybkim ciosem zabił kolejnego, ostatni odsunął się i po chwili rzucił się do ucieczki zostawiając rannego drągala.
Zbiegła się cała wioska.
-Co z nim? - Spytał Brandena Urfer.
-Nie jestem mordercą, żałuję że ich zabiłem, obeszło by się bez rozlewu krwi. Niech zielarka się nim zajmie. - Spojrzał na niego z współczuciem. - Przebacz. - Wrócił do chaty.
"Jak ma się cel to można zdziałać cuda" - Witcherek01, Życie.
Awatar użytkownika
Gotrym
Posty: 174
Rejestracja: 31 paź 2016, 08:58
Lokalizacja: ŁÓDŹ
Kontakt:

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Gotrym »

Bardzo miło mi się to czytało, szkoda że takie krótkie, no ale cóż czekam na kolejne rozdziały.

Pozdrawiam
BLOG: gamesgalpl.blogspot.com/
ITCH.IO https://gamesgal.itch.io/

Gry zrobione:
Legenda Pathory (14.02.2018) ~6/10
Legenda Pathory "Magowie" (26.12.2018) - 8,5\10
Awatar użytkownika
Witcherek01
Posty: 102
Rejestracja: 24 kwie 2018, 19:22
Lokalizacja: Nie zapraszam
Kontakt:

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Witcherek01 »

Rozdział II - Najazd:

Wrócił, odpiął miecz, oparł go o ścianę i opadł na łóżko... Był zmęczony więc zasnął.
Obudził go przebiegający dzieciak bawiący się w jakąś dziecinną zabawę. - Muszę porozmawiać z Urfarem... Idę. - Powiedział w myślach. Wolnymi ruchami wstał z łóżka i pochwycił nędzny kawał szynki leżący na stole. Wyszedł z chaty i ruszył do starosty.

Po drodze zauważył młodego myśliwego. Jego zarost był tak krótki że wręcz niewidoczny. Nosił brązową koszulę a na nią nałożoną skórzaną kamizelkę, przypięty do pasa sztylet i długi myśliwski łuk na plecach.
-Hej Branden! - Krzyknął do niego zaraz po zauważeniu.
-Witaj Alch! - Branden również przywitał. - Słyszałeś co się sta...
-Tak. - Przerwał mu. - Słyszałem, cholerna sprawa... Ale dobrze zrobiłeś. Gdzie idziesz? - Spytał myśliwy.
-Do Urfara, muszę się z nim rozmówić.
-Aha. Ja idę do siebie, żona na mnie czeka... Więc już pójdę bo długo nie wracam i łeb mi urwie.
Bywaj przyjacielu!
-Bywaj!
Alch odszedł. Brand zamyślił się. - Hmm... Zawsze czułem brak w sobie... Widziałem miłość innych... Widziałem rodziny przyjaciół, znam rodziny przyjaciół... Oni są razem dzięki temu. A ja? Nadal jestem samotny. Nie wiem dokładnie co to miłość. Nie potrafię tego czuć... Czy będę samotny do końca? Czy to się odezwię gdy spotkam tę... Jedyną? - Pytał siebie w myślach. - Cholera. Już sam nie wiem.
Ruszył dalej.

Dom Urfara był największy, mieszkał tam z rodziną. Synem rosłym dwadzieścia lat i z żoną Branden po przybyciu zapukał do drzwi. Starych drzwi.
Otworzył mu mężczyzna z czarnym gęstym wąsem
-Branden... Wchodź, proszę. - Rzekł otwierając drzwi. - Nie ma nikogo oprócz mnie i teraz ciebie...
Branden rozejrzał się jeszcze, ciała zabrano nie było żadnego śladu po walce, wszedł.
Urfer pokierował go do dużego pokoju ze stołem na środku, obaj usiedli na krzesłach.
-Mam tu takie wyborne wino, chcesz? - Spytał Brandena.
-Wino? Skąd?
-Z kieszeni jednego z przez ciebie zabitych. Doprawdy wyborne.
-Co mi szkodzi... Polej.
Nalał do do kufla. I podsunął go Brandenowi, ten łyknął.
-Dobre... Dawno takiego czegoś nie piłem...
-Brand... Ehh, dlaczego ich zabiłeś? - Spytał zmieniając atmosferę.
-Musiałem, znam Mavitów, kiedyś gdy mieszkałem w jednej ze wsi na Regenie... Byłem wtedy dzieckiem, oni przybyli w tym samym celu... Wziąść chłopów na wojnę, nie zgodziliśmy się, ci odeszli i wrócili po jednym dniu... Spalili wioskę. Zabiłem ich z obawy, teraz już nie wrócą. - Wyjaśnił.
-Mam nadzieję. - Urfer mruknął.
Nastała cisza...

Ciszę przerwał drący się chłop. - Idą! Atakują! Wszyscy zginiemy! - Branden wybiegł z domu Urfara spojrzał na wschód ze wzgórza, dojrzał że od strony wybrzeża zbliża się grupa zbrojnych, na czele z tym który uciekł zostawiając drągala. Zapanowała panika. Krzyki, piski, płaczące dzieci...

W tym zamieszaniu Branden pobiegł do swej chaty wziął miecz i wrócił do centrum, zbrojni już przyszli... Zabili kilku chłopów i... Urfara który najwidoczniej próbował się bronić. Bronić rodzinę na, która już wróciła i na, której mu zależało... Leżał martwy przed domem.

Branden rzucił się na zbronych zabijając jednym cięciem dwóch z nich, cofnął się. Żołnierzy Mavickich było z dziesięciu żywych, każdy topór lub miecz. Wszyscy okrążyli Brandena. Świsnęła strzała i trafiła w głowę jednego z nich.

Przybył Alch, młody myśliwy. Ustrzelił kolejnego trafiając go w pierś, był świetnym łucznikiem, dorównywał elfom. Po chwili przybiegł Dar drąc się i wymachując siekierą, wbił ją w jednego z żołdaków. Było ich trzech, trzech na siedmiu. Branden wdał się w walkę z trzema z nich, Dar walczył z jednym, Alch ustrzelił kolejną dwójkę.

Po chwili zostało czterech przeciwników. Trójka towarzyszy była pewna że zwyciężą... I tak, zwyciężyli by gdyby nie to że przybyła kolejna grupa, liczna kolejną dziesiątkę, Dar był odważny, rzucił się na nich... Padł martwy od miecza. Drugi był Alch, ustrzelił jednego i dostał z bełta wystrzelonego z kuszy w głowę... Został Branden, wiedział że teraz on zginie... Oberwał kijem od kogoś z tyłu w głowę, żył, ale był nie przytomny.

Proszę o opinie :)
Ostatnio zmieniony 06 sty 2019, 10:27 przez Witcherek01, łącznie zmieniany 1 raz.
"Jak ma się cel to można zdziałać cuda" - Witcherek01, Życie.
Awatar użytkownika
Witcherek01
Posty: 102
Rejestracja: 24 kwie 2018, 19:22
Lokalizacja: Nie zapraszam
Kontakt:

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Witcherek01 »

Rozdział III - Mag i ziela:

Obudził się - jego przytomność wróciła. Podniósł głowę i wspierając się dłońmi rozejrzał się - widział śmierć i płonące jeszcze płomienie, wieś teraz wyglądała jakby napadła na nią armia Heryagów, tych ludziopodobnych demonów a była to tylko grupa Mavickich żołnierzy. Wszystkie chaty były zrujnowane i spalone. Na ziemi nie leżało żadne ciało... Spuścił głowę i leżał jeszcze tak przez chwilę. Bardzo bolała go głowa, szczególnie z tyłu.

Wstał wolnymi ruchami. Szukał oczami miecza. Nie było go, Mavici pofatygowali się nawet zabrać całą broń z ziemi.
Branden zaczął klnąć.
-Zemszczę się... - Przyrzekł sobie mrucząc pod nosem. - Zapłacą mi za to wszystko.
Nagle pomyślał o drągalu z rozciętym brzuchem. Ruszył ku zejściu ze wzgórza do domu zielarki... A raczej do tego co z niego zostało.

Po zejściu ze wzgórza dostrzegł że na drodze leżał stos spalonych trupów... Ich widok bardzo przybił Brandena... Rozpoznał że na samej górze leży Dar i Alch... Dwójka jego ostatnich towarzyszy...
-Cholera! Pomszczę was! Nie spocznę póki każdy żywy z tych najeźdźców nie zginie! Zabiję również wodza który ich nasłał! - Krzyczał na całą ruinę wsi.
Po chwili jednak przycichł i spuścił głowę.
-Nawet jeśli to król... - Powiedział cicho.

Kierował się w stronę domu zielarki myśląc że jest tam jeszcze żywy drągal i zdoła się czegoś od niego dowiedzieć.

Na miejscu dostrzegł chatę z częściowo zawalonym dachem. Dało się wejść więc to zrobił. W środku na podłodze leżał człowiek - drągal, z zabandażonym brzuchem.

-Żyjesz? - Stanął nad nim.
-Tak... Ty... Śmieciu. - Odpowiedział mu złowrogim głosem i przeszedł do pozycji siedzącej. - Czego chcesz?
-Hmm... Nie zabrali cię?
-Nie. Już od dawna chcieli się mnie pozbyć... A raczej mój rywal, Atrag. Byłem dziesiętnikiem jednego oddziału w którym on był, chciał zająć moje miejsce... I... Zajął.
-Zatem Atrag... Kto was tu wysłał?
-Kapitan Merfeg, a po co ci te informacje? - Spytał Drągal.
-Zemsta. Pomszczę mych przyjaciół.
-Ha! Chcesz zabić Merfega? Zginiesz od pierwszego ciosu... Nie zadanego bronią a pięścią. Jak będziesz walczył z Atregiem to skop mu najpierw tyłek, ode mnie.
-Niech będzie. Dasz radę wstać? - Spytał czule.
-Tak, aż tak mi brzucha nie rozciąłeś... - Wstał, widać było że z wisiłkiem. - Wrócę na wybrzeże i sprawdzę czy dalej tam są moi... - Przerwał. - No teraz już nie moi ludzie. Bywaj! I wiedz że nigdy nie zapomnę ci tego rozciętego brzucha!
-Będę pamiętał - Uśmięchnął się, lecz po chwili zdał sobie sprawę że drągal nie żartuje. - Jak się nazywasz?
-Dreg, a ty rozcinaczu?
-Branden. - Odpowiedział j ruszył do lasu.

W lesie mieszkał druid, Holfast, trochę zbzikowany druid. Wspierał on chłopów zdolnościami magicznymi, Branden ciągle był do niego wysyłany. Czy to krowa mało mleka daje, czy to zboża urodzajne nie były to zawsze był wysyłany Branden a to z powodu grasującego w lesie klanu goblinów nazwanych "leśnymi wiewiórkami" przez chłopów przez to że nosili czepki z wiewiórczych kit.

Na drodze zaatakowało tylko dwóch goblinów, nie byli trudni do zabicia. Jeden z nich miał kiepsko zrobioną szablę, wziął ją i przepasał.

Dochodząc stanął przed małą chatą na łące otoczonej przez las i zapukał do drzwi. Nic, zapukał jeszce raz, nic.
-Cholera... - Mruknął.
Nagle z tyłu usłyszał pogwizdywanie, zbliżał się druid.

-Och! Branden! A cóż cię do mnie sprowadza? - Spytał Holfast.
-Muszę dostać się na kontynent. - Odpowiedział.
-Hmm... Na Regenę? Zbuduj statek!
-Może gdyby chłopi jeszcze żyli...
-Ach tak... Wiem co się stało... Smutne...
-A więc, chodziło mi bardziej o jakiś teleport. - Objaśnił Branden.
-Teleport... Na Regenę... Rycerzyk chce teleportu...
-Nie jestem rycerzem.
-A ja druidem. - Powiedział ironicznie. - Jeśli chcesz teleport to potrzebuję mikstury.
-A co ma mikstura do teleportu?
-Teleportowanie nie jest takie proste, muszę wypić miksturę która mi w tym pomoże. Mam już chyba wszystkie składniki... - Wbiegł do chaty i zaczął sprawdzać w szafkach, szufladach i słoikach jakie ma składniki. - Brakuje mi "kaktusowego liścia"...
-Cholera! Czego?!
-A nie, mam ten liść - Zajrzał do jednej z szuflad. - Brakuje mi... "Jaskiniowego ziela". Znajdź je a będziesz miał teleport. Dobrze?
-Tak... Gdzie je znajdę i jak wygląda?
-Hmm... Rosną zawsze przy wejściu do jaskini, są całe koloru niebieskiego. Trudno przeoczyć rycerzyku - Uśmiechnął się w jego stronę kończąc sprawdzać składniki.
-Ruszam... - Gdzie ja tu znajdę jaskinię? Pomyślał Branden.

Chodząc lasem przypomniał sobie o jaskini w której mieszka wiewiórczy klan... Jest ona na północy. Na dzikim wybrzeżu.
Ruszył tam...

Wybrzeże było otoczone skałami a w jednej z nich znajdowała się jaskinia. Na plaży było kilku goblinów. Czym są gobliny? Gobliny to bardzo niskie, zielonoskóre i rozumne bestie. Żyjące w jaskiniach i podzielone na klany.

Goblinów było trzech. Dwóch miało kije a jeden krótki i zardziewiały miecz. Od razu po ujrzeniu zbliżającego się Brandena rzuciły się na niego, ten kilkoma cięciami szabelką pozbawił dwóch z nich życia. Ostatni nie uciekał ruszył z kijem w górze i... Nabił się na miecz.

Branden po skończeniu z trzema goblinami ruszył do jaskini która miała bardzo małe wejście, zmieścił by się w nim tylko goblin. Podchodząc ujrzał kości zwierząt usypane przed wejściem. To był ich gobliński obrzęd, usypywanie kości przed jaskinią by strzec ją przed złymi duchami.

Była jedna niebieska roślina po lewej.
-To pewnie to... - Pomyślał.
Schylił się i wyrwał roślinę.
-To by było na tyle... - Wrócił do Holfasta.
"Jak ma się cel to można zdziałać cuda" - Witcherek01, Życie.
Awatar użytkownika
Gotrym
Posty: 174
Rejestracja: 31 paź 2016, 08:58
Lokalizacja: ŁÓDŹ
Kontakt:

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Gotrym »

Bardzo ciekawa historia i czuje tutaj nie wiem dlaczego nawiazania do Kingdom Come (najazd na wioske) Gothic (Gobliny) oraz Hobbit (Ten czarodziej z lasu chyba Radegast albo jakos tak).
Czekam na kolejne rozdziały
Pozdrawiam
BLOG: gamesgalpl.blogspot.com/
ITCH.IO https://gamesgal.itch.io/

Gry zrobione:
Legenda Pathory (14.02.2018) ~6/10
Legenda Pathory "Magowie" (26.12.2018) - 8,5\10
Awatar użytkownika
Witcherek01
Posty: 102
Rejestracja: 24 kwie 2018, 19:22
Lokalizacja: Nie zapraszam
Kontakt:

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Witcherek01 »

Gothic? Jasne że tak ;D
Hobbit? Również :D
Kingdom Come? Dopiero teraz się zjażyłem że tam było podobnie :D. Tylko że tam była kilkutysięczna armia z tego co pamiętam.
"Jak ma się cel to można zdziałać cuda" - Witcherek01, Życie.
Awatar użytkownika
Gotrym
Posty: 174
Rejestracja: 31 paź 2016, 08:58
Lokalizacja: ŁÓDŹ
Kontakt:

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Gotrym »

Witcherek01 pisze:Gothic? Jasne że tak ;D
Hobbit? Również :D
Kingdom Come? Dopiero teraz się zjażyłem że tam było podobnie :D. Tylko że tam była kilkutysięczna armia z tego co pamiętam.
To z Kingdom to fakt ale jak czytałem to widzialem w wyobraźni tę scenę z gry :)
BLOG: gamesgalpl.blogspot.com/
ITCH.IO https://gamesgal.itch.io/

Gry zrobione:
Legenda Pathory (14.02.2018) ~6/10
Legenda Pathory "Magowie" (26.12.2018) - 8,5\10
Awatar użytkownika
McLaren
Posty: 858
Rejestracja: 19 mar 2013, 10:31

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: McLaren »

Witcherek01 składa się. że ja również jestem w trakcie pisania opowiadania i przyznaję nie jestem w tym dobry, chodź czym więcej piszę tym lepiej mi to wychodzi, jest tak w każdej dziedzinie. Czytaj więcej książek, zauważ w jaki sposób są one pisane zwróć szczególną uwagę na opisywanie otoczenia, ubioru, zdarzeń i uczuć postaci. To co przeczytałem to napisany od ręki scenariusz do modyfikacja Gothica... takie mam wrażenie. Akcja toczy się zbyt szybko, teleport z liści kaktusa? Szalenie dziwny pomysł... ale gdyby nie to... nie ten szalony umysł ludzki nie mielibyśmy fantastyki i świetnych znakomitych historii. Czytaj więcej książek, masę książek i jeszcze dwie ;) Nie poddawaj się w pisaniu bo kluczem do sukcesu jest tak jak wyżej wspomniałem, ciągłe uczenie się i dążenie do celu. Powodzenia w skończeniu opowiadania.
Awatar użytkownika
Witcherek01
Posty: 102
Rejestracja: 24 kwie 2018, 19:22
Lokalizacja: Nie zapraszam
Kontakt:

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Witcherek01 »

McLaren pisze:Witcherek01 składa się. że ja również jestem w trakcie pisania opowiadania i przyznaję nie jestem w tym dobry, chodź czym więcej piszę tym lepiej mi to wychodzi, jest tak w każdej dziedzinie. Czytaj więcej książek, zauważ w jaki sposób są one pisane zwróć szczególną uwagę na opisywanie otoczenia, ubioru, zdarzeń i uczuć postaci. To co przeczytałem to napisany od ręki scenariusz do modyfikacja Gothica... takie mam wrażenie. Akcja toczy się zbyt szybko, teleport z liści kaktusa? Szalenie dziwny pomysł... ale gdyby nie to... nie ten szalony umysł ludzki nie mielibyśmy fantastyki i świetnych znakomitych historii. Czytaj więcej książek, masę książek i jeszcze dwie ;) Nie poddawaj się w pisaniu bo kluczem do sukcesu jest tak jak wyżej wspomniałem, ciągłe uczenie się i dążenie do celu. Powodzenia w skończeniu opowiadania.
Liście "kaktusa" to tylko nazwa - W "rzeczywiśtości" nie ma nic wspólnego z kaktusem. I był on potrzebny do stworzenia mikstury która zwiększa czasowo moc magiczną i zwiększa skupienie potrzebne Holfastowi do zteleportowania Brandena ;).
Książek czytam sporo - zaczynałem od dziecka.
Serio dopiero teraz zjarzyłem się że przypomina to w pewnym stopniu scenariusz na moda z Gothiczka :D. Ale później będzie inaczej ;).
"Jak ma się cel to można zdziałać cuda" - Witcherek01, Życie.
Awatar użytkownika
Witcherek01
Posty: 102
Rejestracja: 24 kwie 2018, 19:22
Lokalizacja: Nie zapraszam
Kontakt:

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Witcherek01 »

Pierwszy roździał z cyklu -"Poznając Uniwersum".

Ludzie - Ludzie dominują na Regenie, mają swe cztery królestwa. Ludzie od zawsze dążyli do władzy, mało jest ludzi którzy posiadali by większe wartości i idee. (Przykładem takiego człowieka jest Branden)
Ludzie zamieszkują środkową część kontynentu.

--------------------------------------------------

Bogowie - (Co prawda Bogowie to nie rasa, ale opiszę ich tutaj)
Bogowie od wieków są i będę na tym świecie, od wieków ingerują w świat ludzi raz bardziej raz mniej. Bogowie mają swych kapłanów w postaci magów, magowie posługują się magią do obrony i szerzenie idei Boskich. Bogów jest czwórka, każda z ras wyznaje tych samych, a są to:

Uiferin - Najmniej wychwalany z wśród ludzi natomiast elfy modlą się do niego na codzień. Bóg pokoju, wiary i równowagi. Kapłani - Magowie Wody, Druidzi (Magowie Natury) i elficcy kapłani.

Artals - Bóg wojny i zwycięstwa, patron wojowników i rycerzy, wychwala się go głównie podczas wojny, wyjątkiem są orkowie którzy wychwalają i modlą się do niego zawsze. Kapłani - Magowie wojenni, Szamani orków.

Gradeles - Bóg mroku, cierpienia i zła. Wychwalają go jedynie szczątki ludzi a codziennymi wyznawcami są - Erfenidzi. Kapłani - Nekromanci (wśrod ludzi) oraz Kapłani Erfenidzcy.

Irteles - Najbardziej wychwalany wśrod ludzi i częściowo wśród elfów. Bóg światłości i wygranej nad złem. Kapłani - Elficcy kapłani i Magowie Ognia.

--------------------------------------------------

Erfenidzi - Posturą przypominają ludzi, mają czarną lub fioletową skórę, ogniste oczy z czarną źrenicą w kształcie klepsydry oraz są wyżsi od przeciętnego człowieka. Wychwalają Gradelesa ich magowie parają się czarną magią tzw. Nekromancją, polegającą na ożywianiu zmarłych istot. Zamieszkują północ Regeny, ich kraina ochrzczona jest nazwą "Mroczne ziemie".

Elfy - Bardzo przypominają ludzi, różnią się od nich brakiem zarostu, spiczastymi uszami i długimi włosami. Mieszkają w rozległych lasach na zachodzie, zaraz za granicami Mavickimi. Ich kapłani i magowie posługują się magią natury.

Heryagowie - To rasa inteligentych bestii, często myli się ich z demonami a to przez czerwoną skórę i czarne rogi. Nie wyznają żadne z bóstw, każdy z nich ma dar posługiwania się magią ognia, mieszkają na północy w swym ognistym mieście wokół wulkanu, nie są w dobrych stosunkach z żadnymi rasami.

Orkowie - Potężnie zbudowane, wyższe od elfów, zielonoskóre ludziopodne istoty. Wychwalają Artalsa, ich szamani posługują się magią siły i Arkemncją - polegającą na wysysaniu siły z dusz. Orkowie Regeńscy, dążą do zniszczenia wszystkich  ras na kontynencie. Są okrutni i brutalni, budzą strach w każdym człowieku... Żyją za kamiennymi górami na wschodzie.
"Jak ma się cel to można zdziałać cuda" - Witcherek01, Życie.
Awatar użytkownika
Witcherek01
Posty: 102
Rejestracja: 24 kwie 2018, 19:22
Lokalizacja: Nie zapraszam
Kontakt:

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Witcherek01 »

Rozdział IV Zasadzka
Po powrocie do Holfasta i przekazaniu mu rośliny ten zajął się długim przygotowywaniem mikstury. Co kilka chwil kątem oka spoglądał na siedzącego przy stole Brandena i sprawdzał co robi.

Chata Holfasta była dość mała, trochę większa niż stary dom Brandena. Jedna ściana była cała zakryta przez szafy, półki i drewniany blat przy którym pracował druid. Po lewej stał stół przy którym siedział Branden a obok niego było łóżko i półka z księgami.

Branden chwycił jedną z nich i przeczytał tytuł... "Odbicie Erakwidy". Otworzył i zaczął ją czytać.

Holfast po ujrzeniu tego zrobił lekko zdumioną twarz i zapytał.
-Rycerzyk umie czytać? Nie do wiary!
-Jak widać nie wiesz wszystkiego o mnie... - Przerwał czytanie i lekko uśmiechnął się w jego stronę. - Ciekawa książka. - Wrócił do lektury.
-Opowiada o tym jak wielkie zjednoczone wojska Regeńskie odbiły ogromne miasto z rąk najeźdzcy... Jaszczuroludzi.
-Zjednoczone? - Spytał spoglądając na niego.
-Owszem... Niegdyś był czas w którym ludzie się zjednoczyli. Stare dzieje, dziś to nie możliwe.
-Zapewne... Trudno mi w to uwierzyć... Że niegdyś to było możliwe. Jak tam mikstura?
-Jest... Skończona! - Pokazał mu fiolkę trzymaną w dłoni.
-To dobrze. - Zamknął książkę, wstał i podszedł do niego.
-Co teraz...?

Holfast wypił eliksir, złożył ręce w górze i cicho wypowiedział magiczne słowa.
-Helfertir Irkrant...
Przed nim pojawił się nagle niebieski okręg. - Wejdź do niego. - Wskazał Brandenowi portal a ten wolnym krokiem ruszył w jego kierunku.
-Bywaj... Wypełnij swe przeznaczenie rycerzyku!
-Bywaj... - Odparł i wszedł do portalu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Była ciemna noc... Krążył po swoim namiocie rozmyślając nad tym co robić dalej.
-Straże! - Odezwał się do dwójki żołnierzy przed namiotem. Mieli oni kolczugi a na nie nałożone żółte koszule. - Wezwać mi Frina... Natychmiast! - Jeden ze strażników pobiegł w głąb małego obozu w wąwozie.

Po chwili w namiocie znalazł się przystojny mąż jak na swój wiek, a miał czterdziestkę. Ubrany był w czarno - żółtą elegancką koszulę.
-Tak sir? - Spytał.
-Frinie... Napiszesz mi list, dobrze? - Zadał pytanie retoryczne.
-Jak najbardziej... Lecz z jakiegoż powodu pan nie potrafi?
-Co prawda jestem jedynym dowódcą co tego nie potrafi lecz... Ja w przeciwieństwie do innych skupiam się tylko na wojaczce. Pisz!
Frin usiadł przy stole. Był już na nim pergamin i pióro do pisania.
-Niech pan dyktuje.
-Wielmożny generale...

Chciałbym cię poinformować o obecnej sytuacji. Zostałem przez ciebie wysłany wraz z armią by rozbić siły wroga zmierzające do stolicy. Zdołałem zniszczyć ich dwie armie, stosunkowe małe, lecz kosztowały mnie one wielu żołnierzy i teraz z pięciuset licznej armii mam zaledwie czterdziestu żołnierzy. Ukryliśmy się w kotlinie otoczonej lasem i rozbiliśmy obóz. Czekamy już tu dwa dni na obrót wydarzeń, proszę cię o wysłanie armii w kierunku mostu przez rzekę Nystrad.

Kapitan Argen

-Nadążasz? - Spytał Argen po podyktowaniu jego imienia.
-Tak... Już napisane.
-Wyślijcie posła do generała... Ma on mu zaraz po przeczytaniu dać odpowiedź. A teraz... Muszę odpocząć. - Odprowadził Frina zwrokiem i położył się na dwa dni temu przygotowanym przez jego ludzi łożu. Zasnął...

Obudziły go bębny bijące na alarm.
-Zasadzka! Atakują z góry! - Krzyczał biegnący w stronę namiotu dowódcy żołnierz... Dostał strzałą.
Teraz słychać już obijanie stali o stal, odgłosy bitwy były coraz głośniejsze.

Argen nie miał czasu na przywdziewanie zbroi, wziął miecz, tarczę i wybiegł z namiotu z okrzykiem.
-Za Tegronię! Bij! Zabij! Ludzie!
Dobiegł do dwójki Mavickich żołnierzy, odbił ich ciosy i po krótkiej wymianie cięć, zabił ich.

Wąwóz był dosyć rozległy, wejście do niego było bardzo wąskie, zmieściłoby tylko dwóch ludzi w szeregu. Wróg jednak nie przybył tym wejściem, atakował z góry zeskakując do wąwozu.

Rozejrzał się, jego ludzie przegrywali... Ujrzał sztandar trzymany przez jednego człowieka dzielnie walczącego z otoczającymi go czterema wrogami... Chcieli obalić sztandar. Argen pobiegł w ich kierunku, po drodze pozbawił życia jednego żołnierza Mavickiego. Dobiegł... Rozciął jednemu z wrogów gardło... Drugiemu obciął rękę... Zauważył że żołnierz trzymający sztandar padł. Zabił kilkoma ciosami ostatnią dwójkę wrogów.
Uniósł sztandar i wykrzyknął. - Tegronia! Póki my żyjemy!

Dostał sztrzałą w głowę... Sztandar opadł...
Bitwa w Wąwozie została przegrana.
"Jak ma się cel to można zdziałać cuda" - Witcherek01, Życie.
Awatar użytkownika
Witcherek01
Posty: 102
Rejestracja: 24 kwie 2018, 19:22
Lokalizacja: Nie zapraszam
Kontakt:

Re: Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book

Post autor: Witcherek01 »

Rozdział V Krasnoludy
Ocknął się w jakiejś jaskini, nic nie pamiętał z drogi przez portal. Pamiętał jedynie, że w niego wszedł, rozbłysło światło i stracił przytomność.

Wstał i rozejrzał się wokół. Był w bardzo małej jaskini...
Było w niej jednak coś co przykuło uwagę Brandena. Na środku jaskini nad Brandenem wznosił się posąg jakiegoś maga trzymającego klejnot. Klejnot bił niebieskim światłem po całej jaskini, mag trzymał go w górze.

-Piękne wykonanie... Tylko co to tu robi? W takiej jaskini? - Pomyślał Branden.

Stał tak przez chwilę wpatrując się w klejnot i ruszył ku wyjściu z jaskini. Znajdował się w gęstym lesie a jaskinia była tunelem w dół pagórka.

-Gdzie ten druid mnie wyrzucił? Co prawda nie podałem mu dokładnego miejsca... Ale w las?

Ruszył wolnym krokiem, rozglądał się za ścieżką lecz nic takiego nie znalazł... Po godzinie tułaczki stracił nadzieję że się kiedykolwiek wydostanie z tego lasu...
Zaczął klnąć w myślach. - Psiakrew! Cholera! Durny mag! Trafiłem do cholernego nie skończonego lasu!

Wędrował tak jeszcze przez chwilę, spojrzał w górę i spostrzegł że słońce zaczęło chować się za widnokręgiem - zapadał zmrok. Ku wielkiemu uradowaniu Brandena dojrzał przed sobą obrzeża lasu i mały jasny punkt ; było to ognisko. Pewnym krokiem ruszył w jego kierunku.

Podchodząc ujrzał kilka sylwetek wokół ogniska. Rozbili swój obóz na leśnej granicy i przy drodze. Sylwetki sprawiały wrażenie niskich, zatrzymał się i pomyślał. - Hmm... Niscy... Krasnoludy? Nie. Na pewno nie, pewnie sieroty... No cóż lepsze to niż nic.

Nagle jedna z "sierot" wycelowała w niego z kuszy. - Hej ty! - Wykrzyknęła twardym męskim głosem.
-Nie... To na pewno nie sieroty... - Powiedział bardzo cicho pod nosem. - Ja? - Spytał.
-Nie! Moja babcia durniu! - Osoba celująca w niego z kuszy była niska i miała długą i siwą gęstą brodę a na głowie miała hełm, Branden wiedział już że to na pewno krasnoludy. Reszta z nich zerwała się na nogi, chwyciła broń i stanęła obok kusznika. Stojących było trzech, jeden miał kuszę, drugi topór jednoręczny a trzeci krótki szeroki miecz.

-Tak? - Branden spytał niepewnie, chciał podejść ale zatrzymał go kusznik.
-Ani rusz!
-Kim jesteś? - Spytał łysy topornik z brązową brodą splecioną w dwa warkocze.
-Jestem... Wojownikiem.
-Ja też, pytałem o imię.
-A po co ci one? Ale niech będzie ; jestem Branden.
-Nazwisko?
-Branden... Lirgeth. - Podał dłoń ku uścisku.
-Dromdren Ironbrow. Jestem wodzem tej trójki. Wiesz ten najmądrzejszy, najsilniejszy i ogólnie najlepszy - Uśmiechnął się i uścisnęli sobie dłonie.
Branden odwzajemnił uśmiech. -
Nie mam złych zamiarów, zgubiłem się. Mógłbym się przysiąść? - Spytał.
-Na pewno? Wiedz że nie lubię obcych. - Odezwał się kusznik.
-Spokojnie Dext... Widać że dobry człek z niego. Siadaj! - Dromdren wskazał na ognisko.

Zapadła już noc, wszyscy usiedli prócz krasnoluda z kuszą. Ten nadal stał na warcie.
-Mnie już zapoznałeś, kumpel na warcie to Dexter Mitrech a ten to Garmin Darkpike. - Wskazał na młodego krasnoluda z krótką rudą bródą i długimi włosami również tego koloru.
-Branden Lirgeth. - Podał dłoń młodemu.
-Garmin, dla przyjaciół Grim. Miło mi zapoznać.
-Mi też. Co robicie na Regenie? - Spytał Branden Dromdrena.
-Co oczywiste to nie pochodzimy stąd a jesteśmy z odległego kontynentu Arheth, jesteśmy trójką najemnych krasnoludów... Kiedyś, kiedy było nas więcej nazywaliśmy się "Kompanią topora". Ehh... Stare dzieje...
Posłyszeliśmy że na Regenie wojna jest to przybyliśmy się nająć do jakiejś armii. Wiesz, nieważne za kogo, za co, ważne że zarobimi i dobrze się bawić będziemy, ot tak! A ty?
-Długa historia...
-Opowiadaj! Mamy czas. - Odezwał się Garmin.
-No dobrze... Zatem pochodzę z wyspy Mailford, mieszkałem tam we wsi i byłem jedynym wojownikiem na wyspie, tam odnalazłem spokój... Pewnego dnia jednak przybyli do nas Maviccy żołnierze po chłopów na wojnę. Ubiłem ich lecz poźniej przybyła liczniejsza grupa i spaliła wioskę. Ja jako jedyny cudem przeżyłem. Poprosiłem ostatniego mieszkańca wyspy - druida aby teleportował mnie na Regenę... Dureń wyrzucił mnie w jakimś lesie. Teraz kieruję się zemstą.
-Ha! Ha! - Zaśmiał się. - Na druidzie? - Spytał Dromdren.
-Nie... Na temu co nasłał Mavitów na naszą wyspę. Na kapitanie Merfegu...
-A wiesz gdzie zmierzasz? - Spytał Garmin.
-Nie mam bliżej określonego celu.
-To może zabierzesz się z nami? Okoliczne chłopy mówiły nam że idąc tą drogą dotrzemy do jakiegoś miasta.
-Jeśli nie macie nic przeciwko...
-Możesz iść. - Oznajmił Dromdren.
-Popełniacie błąd... Ciekawe kto teraz zginie... - Wtrącił się złowrogim głosem Dexter.
-On zawsze taki ponury?
-Nie przejmuj się... Ostatnio jakiś bandyta się do nas przyłączył i... Zabił mu brata podczas snu... Oczywiście bandzior już wącha kwiatki od dołu ale śmierć jego brata bardzo go zmieniła... - Uspokoił go Dromdren.
-W takiej sytuacji go rozumiem, też bym takiemu przybłędzie jak ja nie ufał...

Nagle Branden poczuł głod, nie jadł nic od rana.
-Może to nie stosowne ale... Macie jakąś strawę dla mnie?
-Hmm... - Garmin zaczął szukać w torbie. - Tak. Masz chleba i wyborny krasnoludzki miód. - Podał Brandenowi butle z miodem i kawał chleba.
-Dziękuję. - Łyknął miód. - Wyborny miód.
-Bo krasnoludzki! - Odezwał się Dromdren i położył się do snu. - Z rana wyruszamy... A teraz muszę wypocząć. Ej Dexter! Jak będziesz chciał to zmienisz się z Garminem. - Krzyknął do wartownika.
-Dobrze Drom... Śpij dobrze... I czujnie. - Spojrzał na Brandena zajadającego się chlebem i popijającego miodem, ten nawet nie zwrócił uwagi.

Po zjedzeniu i on się położył i zasnął...
"Jak ma się cel to można zdziałać cuda" - Witcherek01, Życie.
ODPOWIEDZ