Altenia Stories. Gra będąca dość długo w produkcji, zapewne każdemu bardziej zaglębionemu w polską RM community tytuł ten obił się o uszy. Jakiś czas temu Summoner postanowił wydać najprawdopodobniej finalną wersję nieukończonej gry. Jak
zwykle, 'typowe życie' i tworzenie giercy nie szło razem ze sobą. Jednak, jak mówi stare powiedzonko - jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Przejdźmy więc do samej gry.
Na początku wita nas kilkanaście msg informujących o stanie projektu, itd., itp, oraz całkiem obszerne pozdrowienia.
Gra zaczyna się trochę nietypowo, bowiem bez jakiegokolwiek intra. Pierwszą postacią, którą ujrzymy, jest oczywiście główny bohater, kończący właśnie domowe obowiązki. Dzięki swojej pracowitości zasługujemy na dzień wolny. Tuż przed pójściem spać wizytuje u nas znajomy bohatera i prosi
o towarzyszenie mu w wyprawie po zioła(!). Kumpel kumplowi nie odmawia, tak więc z samego rana ruszamy w drogę. Od tego momentu zdarzenia zaczynają dziać się lawinowo...
Świat gry jest całkiem obszerny i w wielu miejscach wywołuje uśmiech swym pięknem. Mała ilość - jednakże dobrze wykorzystanych - grafik domyślnych, dobrze dobrane chipsety i wręcz świetny w większości lokacji mapping sprawiają, iż jest na czym zawiesić oko. Muzyka
jest w większości sytuacji dobrze
wykorzystana i nie kala (bądź kale, jak to twierdzi Pan Roman) w
uszy. Choć nie ma tu zbytnich wodotrysków, raczej nie da się rozpłynąć w
sountracku.
Wiadomo jednak, iż na dłuższą metę to nie estetyka grę tworzy. Wydarzenia praktycznie cały czas wynikają ze spontanicznych akcji bądź decyzji - oraz prostej konieczności, co moim skromnym zdaniem jest ciekawsze niż jakieś
podążanie za przeznaczeniem (co nie znaczy, że taki typ fabuły suksi). Tak więc, jak to się określa, gameplay. Ogólne wrażenie. Cóż... Waha się ono od bardzo dobrego do skrajnie niskiego. Dlaczegóż to?
Praktycznie w każdej lokacji - oprócz miast - którą przypadnie nam odwiedzić, czekają na nas zagadki logiczne. Nie ukrywam, jest to miłe urozmaicenie, jednak sprawia, iż gry nie da się przejść "za jednym zamachem" - jeżeli nie masz co najmniej godziny lekcyjnej wolnego czasu, lepiej wyłącz Altenię i idź spwnować kilku nubków w Soldacie\Quake III\Unreal Tournamencie\dopisz-sobie-co-chcesz. Bez kupy wolnego czasu nie ma co
się pchać do dalszych lokacji w grze, gdyż z savepointami jest dosyć krucho, a zagadki logiczne do najłatwiejszych nie należą i są dosyć czasochłonne. Tu dochodzą jeszcze walki, gdyż większość owych zagadek logicznych wymaga od nas ciągłego wałęsania się po całkiem pokaźnych połaciach mapy - co w połączeniu z dość dużą częstotliwością walk (co prawda, większość potworów jest widoczna na mapie, nie zmienia to jednak faktu, iż do walk dochodzi bardzo często) daje bardzo frustrujący efekt, bowiem niczym specjalnym jest w tej grze sytuacja, gdzie od pół godziny wałęsasz się po tej samej lokacji, co chwila młócąc tego samego monstera i starając się rozwiązać cholerną zagadkę. Dobija jeszcze brak save'u w dowolnym momencie - aby zapisać grę, albo musisz rozwiązać ową zagadkę, albo cofnąć się ćwierć mapy kontynentu, na którym właśnie przebywasz. Szczytem wszystkiego jest jaskinia piratów - zagadka logiczna w tej lokacji polega na odpowiednim sterowaniem systemem mostów, aby uzyskać dostęp do pożądanych obszarów. Do tego
dochodzi jeszcze losowość teleportów - to, że wchodząc w przejście A wyszliśmy na końcu przejścia B, wcale nie oznacza, że wchodząc w przejście B, staniemy w wyjściu przejścia A - zazwyczaj wędrujemy zupełnie gdzie indziej. Jakby tego było mało, jest to jedyna lokacja w całej grze, gdzie mamy do czynienia z walkami losowymi - co prawda zeskryptowanymi, nagle z ziemi wyskakuje szkieletor i nas atakuje, jednak tak czy owak, są to walki losowe. Zaprawdę, idzie wyrwać sobie wszystkie włosy.
Co się
zaś tyczy samych walk, toczą się one w DBS'ie RM2k3. Ładne grafiki
bohaterów, dobrze dobrane do lokacji potwory (w jaskini piratów atakują nas
pirackie szkielety, w przejściu przez pasmo wulkanicznych gór - małe smoki bądź w dziwny sposób żywe kule
ognia) oraz przede wszystkim - jedno z najlepszych wyważeń bohaterowie-potwory, z jakim spotkać
można się w grach polskiej produkcji - sprawia, że walki w grze są naprawdę przyjemne. O ile nie muszą być toczone setny raz podczas przemierzania tej samej lokacji, o czym pisałem wyżej...
Przyznam się bez bicia,
że gry nie ukończyłem. Dobitnie utknąłem w jednej z lokacji. Biorąc jednak pod uwagę to, iż gra jest dosyć schematyczna - jak już pisałem, miasto - jakaś lokacja - miasto, a fabuła od pewnego momentu schodzi do podróżowania jedyną dostępną nam drogą - pozwolę sobie oceniać ją na podstawie owego fragmentu. Zresztą - czy trzeba wypić cały karton soku, by móc ocenić, czy smakuje
dobrze?
Podsumowując, Altenia jest grą
nadzwyczaj wciągającą i przyjemną, jednak duża ilość - czasami bardzo trudnych - zagadek logicznych, co z kolei zmusza nas do masy walk, powoduje, iż momentami mamy ochotę zdzielić autora kijem przez ryj. Milusie wręcz wykonanie pozwala wczuć się w klimat i przeżywać przygodę razem z bohaterami - z których,
notabene, każdy ma swoją odmienną historię, przeżycia i przekonania - co nie jest spotykane zbyt często. Wrażenie całości skutecznie psują jednak 'momenty' z zagadkami. Cóż... Zastanowiłbym się przed poleceniem tej gry komuś o słabych nerwach. |